30/07/2014
Według dotychczas obowiązujących przepisów zleceniobiorca odprowadza składki tylko od jednej, wybranej przez siebie umowy zlecenia. Większość osób wybiera tę umowę, która opiewa na najniższą kwotę i płaci symboliczne składki. Kto zyska, a kto straci na ozusowaniu umów zlecenia?
Rozwiązanie takie ma kilka zalet. Pozwala np. obniżyć składki ZUS (w porównaniu z działalnością gospodarczą) osobom, które mają kilku pracodawców czy są freelancerami. Wybranie najniższej umowy zlecenia to także sposób na płacenie minimalnych składek zdrowotnych.
Rząd chce, aby w przypadku otrzymywania wynagrodzenia z kilku umów zlecenia kumulować tytuły ubezpieczenia, ale tylko jeśli miesięczna podstawa wymiaru składek nie przekroczy aktualnego minimalnego wynagrodzenia z tytułu umowy o pracę.
Zawarcie jednej umowy na symboliczną kwotę nie będzie już więc chroniło przed ZUS-em. Zleceniobiorca zapłaci składki od drugiej, trzeciej i kolejnej umowy — aż do osiągnięcia progu minimalnego wynagrodzenia.
Po zmianach składki od umów zleceń zapłacą także osoby prowadzące działalność gospodarczą, które korzystają z dwuletniego okresu tzw. niskiego ZUS‑u i wykonują dodatkowe prace (zlecenia) poza główną działalnością.
Na zmianach teoretycznie zyskają ci pracownicy, którzy są zmuszani do zawierania umów zlecenia przez pracodawców. Ich składki będą wyższe, więc i przyszła emerytura wzrośnie. W praktyce może jednak okazać się, że osoby takie stracą pracę całkowicie lub przejdą do szarej strefy.
Stracą na pewno młodzi ludzie, którzy jeszcze o oszczędzaniu na przyszłość nie myślą. Zależy im zwykle na otrzymywaniu jak najwyższego wynagrodzenia na rękę. Tacy ludzie będą zarabiać mniej albo również zasilą szarą strefę.