W ostatnim czasie rząd wielokrotnie wspominał o planach rozprawienia się z tzw. umowami śmieciowymi. Chodzi głównie o umowy o dzieło, które nie podlegają obowiązkowi odprowadzania składek ZUS. W końcu decyzja została podjęta.
Wiceminister pracy i polityki społecznej Marek Bucior powiedział, że na umowy o dzieło zostanie nałożona jedna składka — emerytalna — w wysokości 19,52%. Tę składkę będą płaciły wyłącznie osoby, dla których wspomniana umowa jest jedynym źródłem dochodu.
Obciążenia nie będą dotyczyć więc pracowników, którzy mają umowę o pracę lub prowadzą działalność gospodarczą, a umowa o dzieło stanowi dla nich jedynie okazyjne źródło dodatkowego zarobku. Najmocniej na zmianach ucierpią twórcy, dziennikarze czy wykładowcy.
Bucior stwierdził, że ministerstwo nie ma jeszcze gotowego projektu, a jedynie zarys, który ma zostać przedstawiony do zaopiniowania pracodawcom i związkowcom. Opinia tych pierwszych prawie na pewno będzie negatywna.
Proponowane zmiany mocno zwiększą obciążenia pracodawców. Ci, chcąc utrzymać koszty płacowe w ryzach, zdecydują się zapewne na obniżenie wynagrodzeń netto. W praktyce ucierpią więc na tym pracownicy. Dostaną mniej pieniędzy, zostaną bez pracy albo będą pracowali na czarno.
Polacy nie zdają sobie chyba do końca sprawy z konsekwencji reformy. Ośrodek badania opinii publicznej IBRiS Homo Homini w ankiecie dla “Rzeczpospolitej” ustalił, że 61% z nas popiera oskładkowanie umów o dzieło.
Wprowadzenie składek ZUS do umów o dzieło będzie miało jeszcze jeden skutek. Zakład Ubezpieczeń Społecznych zyska narzędzie do kontrolowania takich kontraktów i sprawdzania, czy pracodawcy nie wymuszają zamiany etatu na dzieło.
Samo to wymuszanie stanie się zresztą mało opłacalne w porównaniu z typową umową o pracę.
Zmiana przepisów dotyczących oskładkowania umów o dzieło zostanie najpewniej uchwalona przez parlament w ciągu najbliższych miesięcy. Nowe prawo mogłoby wtedy wejść w życie od początku 2015 r.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.